COPYRIGHT © EELFIKI PHOTOGRAPHY. ALL RIGHTS RESERVED. DESIGN KC.

Włochy. Agata Michał <3

– Włochy są zajebiste! – mówi Michał, z pełną powagą i jednoczesnym zacieszem na twarzy. – Michał, byłeś? Skąd wiesz? – pytam. – A nie wiem, nie byłem. (Nas śmieszy :D) Ktoś doczyta do końca? Czy to jest dobry dzień/pora na dodawanie naszego ukochanego pleneru? Nie wiem, ale spróbuję 😉 Jak wspomniałam Wam w ostatnim poście Agata i Michał mówili, że gdziekolwiek wyjeżdżają, zawsze coś się wydarzy. Nie wierzyłam. Do czasu. Zaczęło się łagodnie. Przyjeżdżamy do Wrocławia na lotnisko (weźcie pod uwagę, że panicznie boję się startów. Tak, startów, nie lądowań ;P), okazuje się, że lot jest opóźniony o godzinę. Mówię sobie, kurde, dopiero się napiłam na okoliczność startu, przez godzinę zdążę wytrzeźwieć 😉 Wsiadamy do samolotu i przeżywamy… Najgorsze turbulencje ever.

Jak widać, przeżyliśmy, jakoś poszło. Zaczynam twierdzić, że Oni są jacyś pechowi, ta gadka o Ichnich nieszczęściach zaczyna nabierać sensu 😀 Wypożyczamy samochód. Tutaj kolejna akcja, bo okazało się, że owszem, na stronie Ryana mają dobre opinie, ale w necie… Tragiczne. Że po podaniu karty pieniądze znikają z konta, że pracownicy robią sobie zakupy i takie inne 😉 Ryzykujemy. Kto nie ryzykuje, ten nie pije? 😉 Tak to szło ;)? Dostaliśmy Forda Fiestę, która przy pomocy Michała, stała się autem wyścigowym, połykającym zakręty! Szczęście zaczyna się do nas uśmiechać. Sprawnie przedostajemy się do naszych docelowych miejsc. W sobotę każdy z nas miał czas dla siebie. Młodzi pojechali obczajać miejscówki z racji posiadania samochodu, a my na skuterku pomykaliśmy przez najbardziej chaotyczne miasto – Neapol. Mówię do Agaty, gdziekolwiek będziecie – rób focie telefonem, nakładaj pinezki na miejsca. W niedzielę obczaję zdjęcia i pojedziemy w te miejsca, które mają potencjał. Agata mówi – Positano, tam musimy być. Dziś nie było ludzi! Zapadła decyzja. Jedziemy. Wchodzimy na słynną plażę a tam… Miliard ludzi i Pani, która twierdzi, że za zdjęcia ślubne na tej plaży trzeba zapłacić… 500 Euro. Puknęliśmy im się w głowę i zrobiliśmy zdjęcia z Positano w tle. Z miłych rzeczy… Włosi. Nie zliczyliśmy ile razy głośno życzyli szczęścia. Gdzieś przy drodze zauważyliśmy fiata 500, w idealnym stanie. Stajemy, naprzeciw był jakiś hotel. Wychodzi do nas Pani z szampanem i cukierkami. Mówi, że auto jest właściciela hotelu, ale że mamy z niego korzystać. Jeden z gości miał przepiękną Vespę. Pyta, czy chcemy ją do zdjęć. Co za pytanie! Pewno, że chcemy! Tyle wygrać! Generalnie, każde miejsce, które było piękne w sobotę, w niedzielę nie zdało egzaminu. Peszek wrócił 😀 Jak nie miliard ludzi, to fatalne światło. Działaliśmy na totalnym spontanie jeżdżąc samochodem z przystankami na to, co nas urzekło. Dużo jeszcze możemy Wam opowiedzieć. Michał biegający w majtkach i garniturze, bo trzeba było przejść przez kawałek wody, 1,5 h wracania do domu po plenerze, bo korki ( a trasa miała raptem 40 km )… To był cudowny wyjazd, z cudownymi ludźmi. W sumie… Dziwne, ale nasz pobyt tam, wyglądał tak jakby dwie parki znajomych po prostu się spotkały i dobrze bawiły. A ZDJĘCIA? Dla nas czysta przyjemność, nie praca. Ale wróćmy do pecha. Lot powrotny opóźniony o… 4 h 😀 Coś jeszcze muszę mówić ;)? P.s. – Na razie dodaję zdjęcia z jednego aparatu. Bartka smaczki zostawiam na jutro 😉 Musiałam już Wam coś pokazać 😉